07 października 2014

Farshid Moussavi dla Viktorii Bechkam

Najnowszy projekt londyńskiego projektanta Farshida Moussaviego to butik Victorii Beckham w jednym z gregoriańskich budynków w West End w samym sercu Londynu.
Przestronne wnętrze z betonowymi podłogami, szklanymi witrynami i meblami jest chłodne i tajemnicze. Przy betonowych ścianach oglądamy gotowe projekty Vicktorii, zawieszone na długich łańcuchach i ogrzane ciepłym światłem lamp. Monochromatyczne i klasyczne ubrania wyglądają w tej scenerii zachwycająco. 


źródło Dezeen magazine

01 października 2014

Placki z dyni z imbirem i chilli.

Czy tylko mnie zdarza się czekać na  porę roku ze względu na ulubioną rzecz jaką ze sobą niesie?? 
Jeśli nie to całe szczęście, nie jestem sama i mogę się podzielić tym na co czekam kiedy nastaje jesień. Jedną z tych rzeczy, oprócz parzenia aromatycznych herbat i zakładania wełnianych skarpet, jest dynia. Warzywo ma piękny kolor, delikatny smak i mnóstwo wartości odżywczych, na czele z tymi odchudzającymi.  Dla mnie smakuje obłędnie i jest to mój numer 1 każdej jesieni. Z dyni przygotowuję dwa dania: placki i zupę krem. Dziś na talerzu wylądowały placki z sosem pomidorowym w towarzystwie sałaty. Są proste w wykonaniu i idealne na lunch dla zapracowanych, gdyż tak szybko jak się je przygotowuje tak szybko znikają. 

Na około średniej wielkości  10 placków potrzebujemy:
600 g dyni startej na grubych oczkach,
1 jajko, 
3 łyżki mąki pszennej, 
1 łyżeczkę imbiru, 
0,5 łyżeczki chilli, 
szczyptę soli. 


Składniki łączymy i nakładamy łyżką na rozgrzany na patelni olej. 
Smażymy z obu stron na rumiany kolor. 
Odsączamy gotowe placki z tłuszczu za pomocą ręcznika papierowego. 
Układamy na talerzu, dodajemy odrobinę sosu pomidorowego i sałatę.
Dzięki przyprawom placuszki lekko rozgrzewają a o to przecież chodzi kiedy dni są chłodniejsze. 

Smacznego !! 


25 września 2014

Zrób to! Trochę o podróżowaniu.

Ostatni weekend spędziłam w Warszawie u moich przyjaciół. Pogoda dopisała więc przemieszczaliśmy się z punktu do punktu rowerami. W odkrywaniu ciekawych warszawskich miejsc pomógł nam przewodnik "Zrób to w Warszawie" wydany przez Gazetę Wyborczą. Nie miałam o nim zielonego pojęcia a kiedy internet podpowiedział mi, że istnieją wydania dotyczące innych miast zapragnęłam poznać je bliżej. Także jest plan teraz tylko znaleźć czas. 


11 września 2014

Tarta z malinami i białą czekoladą.

Od jakiegoś czasu jestem fanką tart. Uwielbiam je za szybkość wykonania, smak i możliwość serwowania na ciepło lub zimno z dowolną ilością świeżych, warzywnych dodatków. A właśnie, jak dotąd na moim stole królowały tylko wytrawne tarty, z natury nie przepadam za słodkościami. Pewnego wieczoru stwierdziłam jednak, że powinnam zdobyć nowego skilla w gotowaniu i nauczyć się wypiekać jakieś słodkie rarytasy. Na pierwszy ogień poszła tarta, którą dzisiaj prezentuję. Nie jadłam jej nigdy wcześniej, ale znając smaki obu składników wiedziałam, że będzie przepyszna. W necie roi się od przepisów, znalazłam kilka, poczytałam i zabrałam się do działania. Pieczenie zaczęłam dość późno, więc gotowa tarta wyszła z piekarnika chwilę po północy, ale miało to swój plus, idealnie wpasowała się w dzisiejszy mglisty poranek. Razem z kawą i lekturą zaległego KUKBUKa tak zaczęłam mój dzień.



I przepis:

Składniki na ciasto:
150 g mąki,
125 g masła,
30 g cukru,
1 łyżka wody.

Mąkę wsypałam do miski, dodałam cukier, i masło (pokrojone w paski) i szybko zagniotłam, dodając łyżkę wody. Owinięte folią alu ciasto ląduje w lodówce na czas przygotowań reszty.

Wkład tarty:
125 g białej czekolady (wychodzi jakoś tabliczka plus 1 pasek),
200 ml śmietanki 30% lub 36%,
1 jajo ,
Kubełek malin (około 250g),

W rondelku roztapiam czekoladę dodając śmietankę, mieszam żeby wszystko ładnie się połączyło.
Zestawiam z ognia, kiedy wystygnie dodaję jajo. Mieszam.

Piekarnik nagrzewam do 180 stopni, termoobieg mile widziany.
Lekko schłodzone ciasto rozwałkowuję i układam do formy wyłożonej papierem do pieczenia.
Wkładam do nagrzanego piekarnika i zapiekam 10-15 minut,  aż się zarumieni.

Tak gotowy ciepły spód wykładam malinami i zalewam przygotowaną masą (używam do tego wazówki, bo tak jest szybko i wygodnie).
Całość piecze się jeszcze jakieś 20 minut.

Po ostygnięciu palce lizać :)

Reaktywacja.

Non stop color powstał jak dobrze pamiętam w 2009 roku. Wtedy pełna zapału jeszcze przed 30tką postanowiłam, że zostanę blogerką modową. Projekt zaliczam do udanych, nie było co prawda sukcesu na miarę dzisiejszych blogerek, ale mój styl zdecydowanie się zmienił podejście do mody także. Z śledzącej trendy i wybiegi "modowej wariatki" stałam się minimalistką zakochaną w skandynawskim looku. Teraz mniej znaczy więcej i bardzo mi z tym dobrze. Zmiana jaka wtedy we mnie zaszła spowodowała, że blog zaczął ode mnie "odstawać", dlatego postanowiłam usunąć jego zawartość, profilaktycznie jednak zachowując adres. I tak oto wracam z całkiem innym projektem. Będzie tu sporo o moim domowym gotowaniu, które uwielbiam, o designie, dobrej książce, podróżach i marzeniach oraz o moim zamiłowaniu do skandynawskiej mody i muzyki.